PrivPlanet
PrivPlanetPrivPlanet
Strona główna
Foty wszelakie
Japonia
Nepal
Estonia
Indonezja
Łotwa
Słowenia
Dania
Islandia
Kuba
Grenlandia
Maroko
Hiszpania
Rosja

30 marzec 2009 Katmandu
 

Przylecieliśmy do Katmandu wczesnym wieczorem, przywitało nas gorące i suche powietrze, tumany kurzu i armia taksówkarzy dybiących na turystów. Gdy wpakowaliśmy się cudem do mikro suzuki maruti i ruszyliśmy w stronę starego Katmandu wydawało mi się, że cofnęłam się w czasie. Wszystkie pojazdy na drogach wyglądały jak z głębokiej polskiej komuny z lat 60-tych. Dopiero bliżej centrum zaczęłam zauważać bardziej wypasione motory i rzadziej samochody. Aby wpuścić trochę lokalnego klimatu Marlenka dostała do ręki klamkę, którą przeprowadziła waleczną akcję mającą na celu uchylenie okna, my natomiast mieliśmy mniej szczęścia i zza zamkniętej szyby jak dwa glonojadki w akwarium próbowaliśmy ogarnąć uliczny chaos, trąbiące nieustannie na siebie samochody i skręcające we wszystkich możliwych kierunkach pojazdy dwu i cztero-kołowe. Postanowiliśmy zacząć nasze obcowanie z tym niesamowitym miastem od części mało już dziś popularnej wśród turystów, zwłaszcza jeśli chodzi o zakwaterowanie. Mieszkaliśmy przez 3 dni na Freak Street (Jochne) , która swoją nazwę zawdzięcza tłumom artystów i dziwadeł maści wszelakiej przybywających tutaj w latach 60-tych i 70-tych aby pomieszkać trochę w sercu Katmandu oraz korzystać ze wszystkiego co już wtedy było zakazane w zachodnim świecie. Dziś jest to tylko nikła reminiscencja dawnej świetności tej ulicy, ale na pewno nie jest to miejsce tak oblegane przez turystów jak Thamel. Ponieważ budynki tutaj stoją bardzo blisko siebie i zazwyczaj sięgają 5-6 pięter większość ulic tonie w półmroku w słoneczne dni oraz w błocie podczas monsunu. Odchody zwierząt, śmieci, wyleniałe psy wałęsające się grupami nie zachęcają do tego aby trzymać się blisko Matki Ziemi. Podświadomie człowiek ma ochotę wznieść się ponad ten brud i hałas, dojrzeć chociaż kawałek nieba, skoro jak daleko wzrok sięga nie widać nawet jednej zielonej zacisznej oazy. Zapewne wiedzeni tym instynktem też wybraliśmy pokój na najwyższym piętrze obok tarasu, dzięki temu odkryliśmy zupełnie inne życie płynące sobie spokojnym rytmem na wszystkich dachach dookoła. Od rana babcie wygrzewają się na słońcu, kobiety robią pranie, myją dzieci i wietrzą pościel. Większość kawiarenek i restauracji jest położona właśnie na dachach i szczerze powiem, że głównie w takich lubowaliśmy się podczas naszego pobytu w stolicy.
Pierwszy nasz wieczór w Nepalu utonął w cudownym różowym świetle zaraz po nagłej i gwałtownej burzy, która wybuchła tak niespodziewanie jak i się skończyła. Deszcz w Nepalu jest zjawiskiem zupełnie nieprzewidywalnym.



Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal 

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal 
 

31.03.09
Pierwszy dzień spędziliśmy na Durbar Square, chodząc niespiesznie od jednej świątyni do drugiej, pilnując cały czas aby nie zostać rozjechanym na wąskich ulicach przeznaczonych zarówno dla pieszych, pojazdów jak też krów i kóz oraz zachowując jasność umysłu w tłumie natrętnych żebraków, sprzedawców, rykszarzy, Sadhu i taksówkarzy. Zrobiliśmy sobie dłuższy spacer w stronę Thamel gdzie okazało się, że to niesamowicie intensywnie tętniące życiem stare miasto ma też swoje nowe oblicze. Ze zdziwieniem odkryliśmy zupełnie europejskie w swoim standardzie sklepy, hotele i restauracje. Nie zmienił się tylko widok ulicy, mimo, że szersze i asfaltowe wciąż obfitowały w biedę i ubóstwo. Często serce ściskało mi się na widok biednego, wychudzonego psa oblepionego przez wszelakie robactwo lecz zanim zdążyłam złapać oddech moje oczy były bombardowane widokiem następnego kłębka nieszczęścia zwiniętego na chodniku, tym razem nie był to pies ale człowiek. Trudno jest na to patrzeć ale jeszcze gorzej myślę jest odwracać głowę i udawać, że tego w ogóle nie ma. Doświadczanie takiej biedy i ubóstwa wywoływało we mnie chwilami wręcz fizyczny ból, ale było też ogromną lekcją pokory. Nie tylko wobec życia ale również wobec tutejszej przyrody; tak pięknej i tak niepokornie niebezpiecznej.



Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal
 

Wieczorem poszliśmy do jednej z restauracji, która serwując lokalne jedzenie dokształca też turystów w temacie lokalnego folkloru. Przez cały wieczór grupa tancerzy i artystów wykonuje tradycyjne tańce różnych grup etnicznych zamieszkujących Nepal oraz śpiewa najbardziej znane ludowe piosenki. Bhojan Griha mieści się w 150 letnim budynku, którego chlubą jest piękny, drewniany, rzeźbiony bar spełniający rolę edukacyjną podczas popijania aperitifu- cała jego powierzchnia pokryta jest najróżniejszymi pozycjami kamasutry :) Jest to też jedna z niewielu restauracji idąca w kierunku zminimalizowania zużycia plastikowych butelek i naczyń w Katmandu. Zarówno jedzenie jak i napoje podaje się w miedzianych miskach i talerzach. W drodze powrotnej  nasz przypadkowy taksówkarz okazał się być prawdziwym Easy Riderem i zafundował nam ostrą jazdę po nieoświetlonym Katmandu  (wieczorem nie ma tutaj zazwyczaj prądu). Wyskakiwał zza zakrętów jak królik z kapelusza, pojedynczy przechodnie rozpierzchali się na nie istniejące tutaj pobocze, czyli praktycznie na mury budynków my natomiast podskakiwaliśmy niezbornie w rytm indyjskiego rocka – oczywiście w suzuki maruti....wszystkie taksówki w stolicy są wyłącznie tej marki.



Nepal  Nepal

Nepal  Nepal
 


 


 

01.04.09
Rano wybraliśmy się do Swayambhunath zwanej także  Monkey Temple która znajduje się na obrzeżu Katmandu, położona malowniczo na zalesionym wzgórzu znana jest ze swoich małych i zwinnych małp zamieszkujących kompleks świątynny. Muszę przyznać, że mimo wielu zasłyszanych historii o niegodziwości tych uprzywilejowanych w krajach azjatyckich zwierząt te akurat zachowywały się bardzo poprawnie. Oczywiście nie omieszkaliśmy odwiedzić buddyjskiej świątyni i pokontemplować choć przez chwilę głosów mnichów jednostajnie i miarowo wypełniających powietrze modlitwą. Im dłużej człowiek pozostaje skupiony na tej monotonnej afirmacji Buddy tym bardziej ma wrażenie, że atmosfera wokół wręcz gęstnieje i można w niej zupełnie spokojnie zanurzyć ciało i duszę.



Nepal  Nepal

Nepal 

Nepal  Nepal

Nepal  Nepal

Nepal 
 



Powrót


| Polityka Prywatności | Kontakt: ingeborge@wp.pl |