PrivPlanet
PrivPlanetPrivPlanet
Strona główna
Foty wszelakie
Japonia
Nepal
Estonia
Indonezja
Łotwa
Słowenia
Dania
Islandia
Kuba
Grenlandia
Maroko
Hiszpania
Rosja

7 maj 2008 Yunomine Onsen

5.00 pobudka, pół godziny na otrząśnięcie się z resztek snu i przygotowanie do porannych modłów w świątyni.
Po trochę zaspaną i bladą grupę turystów jaką tworzyliśmy o tej godzinie na dziedzińcu przyszedł ożywiony i uśmiechnięty mnich i zaprowadził nas po kamiennych schodkach do położonej na niewielkim wzniesieniu świątyni. Trudno oddać słowami jak czuje się człowiek, który słucha niesamowitych basowych dźwięków modlitwy wydobywających się gdzieś z przepony mnichów, głębokiego brzmienia bębna i świszczącego niczym wiatr powietrza wciąganego przez nich w krótkich interwałach. Najpierw oszołomione zmysły próbują ogarnąć wszystko dookoła a później powoli poddają się atmosferze tego miejsca i wszystko w człowieku  się wycisza.
Niesamowity początek dnia. Dodam tylko, że na jednej świątyni się nie skończyło. Potem był święty ogień, wonna oliwa i zasłuchane w głos mnicha, wielkiego bębna i trzask palących się suchych szczapek drewna białe gadziny :)



Japonia
 

Po takim poranku świątynne śniadanie smakowało nam wręcz wybornie. Ale tak fantastycznie zaczęty dzień musiałyśmy niestety poświęcić na dotarcie do naszego następnego punktu podróży. Bardzo żałowałyśmy, że nie zostajemy tutaj na dłużej. Aby tak naprawdę poczuć atmosferę tego miejsca trzeba tu przyjechać na kilka dni co najmniej aczkolwiek nocowanie w świątyniach do najtańszych nie należy. Ceny zaczynają się od 10.000 jenów w górę.
Do Yunomine Onsen dotarłyśmy dopiero wieczorem po kilku przesiadkach i podróży podmiejskim rozklekotanym autobusem ( tak, tak, takie też bywają ). Onsen jest terminem używanym dla określenia gorących źródeł w Japonii, która jako kraj wulkaniczny posiada takowych bardzo wiele. Wysiadłyśmy w tym maleńkim miasteczku położonym w malowniczej dolinie nad kamienistą, rwącą rzeczką i uderzył w nas od razu zapach zgniłych jajek. Tak, zdecydowanie dotarłyśmy na miejsce.



Japonia Japonia

Japonia Japonia
 

Nasz ryokan posiadał 3 gorące źródła. Jedno na zewnątrz (rotemburo) otoczone bambusowym płotem z przylegającym do niego kamiennym oczkiem wodnym w którym pływała wielka ryba oraz dwa w piwnicy domu. Wszystkie były zrobione z granitu i spokojnie mogły pomieścić kilka osób na raz. Woda w nich jest tak gorąca, że bez chłodzenia ciała zimnym prysznicem nie da się tam długo wysiedzieć. Cały wieczór i następny poranek spędziłyśmy praktycznie w onsenach lecząc się z wszelkich przypadłości w ekspresowym tempie. Jedno mogę powiedzieć na pewno, to działa! Marlenka po tym moczeniu się w siarkowej wodzie pozbyła się uciążliwego kaszlu który męczył ją od przyjazdu. Następny dzień planowałyśmy spędzić w kolejnym onsenie położonym nieopodal w leniwej, relaksacyjnej atmosferze ale zmieniłyśmy plany po tym jak poznałyśmy Bob-Sana. Był to dość sztywny angielski gentelmen po 40 który na nasze szczęście świetnie znał japoński i pomógł nam przy zakwaterowaniu. W Kansai było nam najtrudniej porozumieć się z ludźmi. Tutaj prawie nikt nie mówił po angielsku i nic też nie rozumiał. Dodatkowo ich lokalny dialekt był dla mnie jak czarna magia więc nie było łatwo. Bob-San okazał się być przewodnikiem grup turystycznych, które zwiedzały Japonię pieszo. Aktualnie opiekował się grupą starszych australijczyków która od 15 dni przemieszczała się po regionie Kansai na piechotę. Będąc wciąż pod wrażeniem Koya-San rozmawiałyśmy z nim o buddyjskich świątyniach i atmosferze jaka panuje w takich miejscach. W trakcie rozmowy okazało się, że całkiem niedaleko jest piękny kompleks świątynny gdzie można też przenocować. Decyzja była szybka, chcemy tam jechać. I tutaj powściągliwy i chłodny Anglik zaskoczył mnie całkowicie. Zarezerwował nam telefonicznie nocleg w minshuku z widokiem na wodospad i leżącym u podnóża shinto shrines oraz posprawdzał wszystkie połączenia. Musiałam zwrócić honor Marlenie, która od razu wiedziała, że nasze ekspresyjne słowiańskie zachowanie rozmiękczy trochę brytyjską sztywność. Gdyby nie Bob-San nigdy byśmy nie trafiły do Nachi. Nawet Marleny biblia podróżna (Lonely Planet) nic nie wspomina o możliwości nocowania w pobliżu świątyń.



Japonia Japonia

Japonia Japonia

Japonia Japonia
 



Powrót


| Polityka Prywatności | Kontakt: ingeborge@wp.pl |